Rozmowa w inteligenckiej rodzinie: „Mamo, Ty tak nie przeżywaj, że mój Jurek to kulturysta.
To prawdziwy dżentelmen!
Jak wychodziłam dziś z domu, to nawet marynarkę na ziemi rozścielił, żebym sobie sandałków nie pobrudziła!” –
„Oj, córciu, nawet nie wiesz, jak mnie to cieszy! Taka uprzejmość ze strony mężczyzny to rzadkość” –
„Ja sama byłam mile zaskoczona! Wyobraź sobie: złapał za kołnierz przechodzącego faceta, ściągnął z niego marynarkę i rozścielił na ziemi”.
Reklama w klubie fitness:
„Nie spodobało ci się u nas?
Masz szansę na zwrot wszystkich spalonych kalorii”.
Postanowiłam schudnąć. Zapisałam się na fitness, pływalnię i do chóru”. –
„A co ma z tym wspólnego chór ?” –
„Oj, gdziekolwiek, byleby nie było czasu na żarcie!”
Kupować sobie karnet na siłownię i na nią nie chodzić – to jak nałożyć na siebie podatek od tkanki tłuszczowej.
Odkąd zaczęłam korzystać z opaski sportowej przestałam przeskakiwać po dwa stopnie na schodach.
Proszę zwrócić uwagę na paradoks:
ludzie jeżdżą na siłownię samochodem, żeby tam pochodzić na bieżni.
Chcesz zrzucić zbędne kilogramy?
Nic prostszego!
Zapisz się na najbardziej odjechaną siłownię w mieście i pieniędzy na jedzenie zwyczajnie ci zabraknie!
Trener pyta klienta siedzącego na rowerku treningowym:
„Dlaczego nie pedałujesz?” –
„Z górki zjeżdżam”.
Jeśli bardzo szybko wcinać tort, twój smartband uzna to za dziarski spacer.
Kupiłam nową lodówkę o unikalnej technologii.
Próbuję ją otworzyć po siódmej wieczorem, a ona mi nie daje i mówi: –
Po dziewiętnastej pościmy.
Zapisałam się na fitness”. –
„Ooo, no to super, gratuluję!” –
„Co takiego?!
„Miałeś powiedzieć: Po co Ci to, kochanie?
Minęło pół roku, odkąd zapisałam się do klubu fitness – i żadnego efektu!
Muszę się tam udać osobiście i dowiedzieć, na czym rzecz polega.
Jak powiada jeden znajomy trener z klubu fitness –
„Tylko garbaci do samej śmierci zachowują wyrzeźbioną sylwetkę, pozostali muszą ciężary wyciskać”.